Na rozdrożu.
Taka sytuacja. A sytuacja generalnie patowa. Mąż za granicą, ja na granicy. Mąż chce mnie zabrać do siebie, ja trzymam się rękami i nogami swojej granicy.
Choć jednym palcem jestem już na jego granicy. Co robić?
Porzucać Polskę? Dom który znam? Miejsca które znam. Dom który kocham, rodzinę którą kocham. Miejsca które kocham.
A dzieci? Ich szkoła? Pierwsi przyjaciele,pierwsze nauki? Nauki o Polskośći..Kim będą? Kim się staną? Pół Poakiem PÓŁ obcokrajowcem?
Tak zazdroszczę innym, którzy żyją swoim życiem, w jednym miejscu. Mają swoje mijesce na świecie. Jedno miejsce. Polske. Żyją. Żyją całą rodziną. Mąż, żona,dzieci razem.
Ja nie. Mąż tam, ja tutaj z dziećmi. A teraz taka sytuacja. Że niby ja i dzieci tam? Nie chcę ! Ale muszę..
Ale czy muszę? Bo niby nic nie muszę!
Ale też i chcę...do męża chcę..a dzieci do taty..
I co robić..?
Muszę podjąć tak ważną decyzję. Decyzję, która odbije się na całym moim życiu, ale też i zyciu dzieci. Bo nowa szkola, nowe srodowisko,nowi przyjaciele, nowy dom. Nowa ja..Nowe one..
Zycie jest takie nieprzewidywalne. Czas leci, zegar tyka, a ja sie waham.